W młodym jazzie zdrowy duch /Dziennik Związkowy/

 

 

Następne Zaduszki Jazzowe za nami. Tym razem w magicznych salkach Chopin Theatre u Zygmunta Dyrkacza i nazwane Międzynarodowymi, chociaż tych narodów znowu pojawiło się niewiele. No, chyba że do nowego narodu zaliczymy zamieszkałego obecnie w Polsce Australijczyka Billa Neala, który wystąpił ze znakomitym Jarkiem Śmietaną. Ale nie tak ważne narody, jak fantastyczne zgranie jazzmanów, występujących na dwóch scenach.

 

I znowu licznie przybyli miłośnicy tego gatunku muzycznego przemieszczali się z góry na dół i z dołu do góry, żeby nie uronić nutki i pozostać w sobie najbliższych klimatach. A klimaty te były zaiste różne i do każdego gustu przypasowane. Zaczął (prawie o wyznaczonym czasie) zespół The Wishing Well ze znanym z telewizji Polvision Sergiuszem Zgrzębskim (gitara basowa), a już na scenie w dolnej części teatru przygotowywał się do rytmów boogie-woogie Tad „TeeMack” Janik, wirtuoz fortepianu.

 

Potem Grażyna Auguścik, która właśnie poprzedniego dnia wróciła z Polski, zachwyciła utworami w nowych aranżacjach. Z odmłodzonym o całą generację zespołem zabrzmiała bardzo energetycznie i odświeżająco. Młodzi muzycy, jak powiedziała po koncercie, szalenie entuzjastycznie odebrali turę po Polsce i Słowacji. A zwolennicy jazzu instrumentalnego pobiegli posłuchać Antykwariat Jazz Quintet, który w stałym już składzie: Sławomir Bielawiec (klawisze), Mieczysław Wolny (flet), Jan Zieńko (gitara), Andrzej Grzelak (gitara basowa i bas) oraz Jarosław Łukomski (perkusja) przypomniał swoje największe przeboje z utworem Krzysztofa Komedy na czele.

 

Tak przeplatały się nastroje wspomagane przez dalszych wspaniałych jazzmenów z zespołów Matt Ulery & Loom, Lemon Blues i przez wiernego Zaduszkom w Chopinie pianiście Marcinowi Januszkiewiczowi z rewelacyjną i z roku na rok młodszą wokalistką Friedą Lee. Zespół Januszkiewicza zyskał nową muzyczną gwiazdę – młodego trębacza.

 

Jednak wszyscy czekali na créme de la créme wieczoru, czyli Śmietanę. Jarek Śmietana odwiedził Chicago w 2009 roku, kiedy to dał wspaniały popis gry na gitarze na Zaduszkach Jazzowych organizowanych wówczas przez Towarzystwo Przyjaciół Krakowa. Do stworzonego na potrzeby występu zespołu zaprosił wtedy Krzysztofa Pabiana, który również w listopadowy poniedziałek towarzyszył mistrzowi. Śmietana przywiózł z Polski rewelacyjnego Billa Neala, którego, jak opowiadał, spotkał przypadkiem na spacerze i słysząc jego podśpiewywania  zaprosił do nagrania dwóch płyt z wokalami klasycznego bluesa. Towarzyszył mu też z kraju nad Wisłą Adam Czerwiński – mocny perkusista. Natomiast w Chicago wyszukał fantastycznego zupełnie klawiszowca Vijay Tellis-Nayaka, którego zespołu Kick the Cat mieliśmy okazję wysłuchać na Zaduszkach Jazzowych w Copernicus Center.

 

Koncert Jarka Śmietany zabrzmiał w dwóch odsłonach. Pierwszą część wypełniły utwory instrumentalne, oparte na improwizacjach na tematy znanych przebojów z lat trzydziestych minionego wieku (np. nieśmiertelna „Ostatnia niedziela”). Natomiast druga część to były bluesy, zaśpiewane (i to jak!) przez Śmietanę i Neala. Nie były to bluesy czarne ani europejskie naśladowanie murzyńskich wykonawców. To była zupełnie nowa i odkrywcza wartość tej muzyki. Lekko zachrypnięty, o dużej skali głos Neala to pieścił ucho miękkością dźwięku, to porywał gwałtowną mocą. Utwory również znane z poprzednich nagrań (np. „Don’t let me be misunderstood”) urzekały oryginalnością, a wspomagał tę niecodzienność słodki śpiew saksofonu, na którym zagrał  Bill Neal.

 

Najbardziej wymagający mieli znowu „ucztę duchową”, a wielorakie Zaduszki Jazzowe udowodniły, że muzyka zawsze wygra, czyli zwycięży, z czego cieszą się najbardziej muzycy. I melomani oczywiście też.

Tekst i zdjęcia:

Bożena Jankowska